Wstaję bardzo wcześnie. Powoli zwlekam się z miękkiego łóżka, by po chwili wyjść na balkon. Nosem wciągam rześkie powietrze. Chwilę przyglądam się wstającemu słońcu, po czym wracam do pokoju.
Jest zwykła komnata pałacu Oenarr'u z bladoniebieskimi ścianami i białym łóżkiem z baldachimem. Szczerze mówiąc, wolałabym zwykłe, normalne łóżko, ale takie nie są dostępne. No trudno.
Szukam wzrokiem niewielkiej, wyłożonej przeźroczystymi kamyczkami szkatułki. W końcu dostrzegam ją na jednej z półek. Otwieram ją. Znajduję srebrny naszyjnik z kluczykiem. Zakładam go na szyję, po czym wychodzę na korytarz.
***
W tym momencie nie mam skrzydeł jak każdy anioł. Wyglądam raczej niepozornie, chociaż można poznać mnie po długiej, białej sukni. Skrzydła mogą pojawiać się kiedy chcę, bo przy normalnym dniu stawało by się to niezmiernie uciążliwe.
Kieruję się do głównej komnaty pałacyku. Widzę ogromną ilość służących. Wzdycham ciężko. Wychodzę na dwór. Pustka. Zupełnie pusto. Siadam na jednej z ławeczek w ogrodzie położonym wokoło pałacu. Słyszę ciche miałczenie śnieżnobiałej kotki.
-Chodź-mówię wskazując na kolana
Kotka posłusznie wskakuje mi na kolana. Zaczynam ją głaskać, a ona zwija się w kłębek. Po chwili energicznie wstaję, nieumyślnie zrzucając Happie z kolan. Kot miałczy głośno, trzymając się pazurami za moją sukienkę. Zaczynam biec. Szybko osiodłuję konia-Moon, moją klacz jednorożca. Pędzę do sąsiedniego królestwa. Dzisiaj miała odbyć się narada. Całkowicie o tym zapomniałam...
-Chodź-mówię wskazując na kolana
Kotka posłusznie wskakuje mi na kolana. Zaczynam ją głaskać, a ona zwija się w kłębek. Po chwili energicznie wstaję, nieumyślnie zrzucając Happie z kolan. Kot miałczy głośno, trzymając się pazurami za moją sukienkę. Zaczynam biec. Szybko osiodłuję konia-Moon, moją klacz jednorożca. Pędzę do sąsiedniego królestwa. Dzisiaj miała odbyć się narada. Całkowicie o tym zapomniałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz